Aetius Aetius
64
BLOG

Cena prawdy.

Aetius Aetius Polityka Obserwuj notkę 9

Witam

To moja pierwsza notka. Do jej napisania skłoniły mnie moje przemyślenia odnośnie katastrofy smoleńskiej oraz lektura różnych notek zamieszczonych na salonie24.

Przemyśleń mam wiele, ale z braku czasu - za chwilę wybieram się w daleką podróż - skupię się na sprawie z mojego punktu widzenia najistotniejszej.

Na ewentualnych skutkach różnych scenariuszy sprawy katyńskiej.

Czytam wiele głosów jak to prawda zostanie ujawniona, jeśli tylko J.K. zostanie prezydentem. Załóżmy na chwilę, że katastrofa była spowodowana świadomym działaniem Kremla. Krótko mówiąc - to był zamach. J.K. po objęciu prezydentury natrafia na materiały bezspornie wskazujące na zamach i Kreml jako jego organizatora. Cóż to oznacza? Z punktu widzenia miedzynarodowego taki akt jest traktowany jako atak zbrojny. A więc oznaczałoby to wejście w stan wojny. W takim momencie J.K. byłby postawiony w bardzo trudnej sytuacji decyzyjnej - ujawnić taki akt czy pozostawic w ukryciu?

Teoretycznie Polska istneje w strukturach sojuszu NATO, więc oznaczałoby to konflikt NATO - Rosja. Tylko, że ja nie wierzę w taki konflikt. Wystarczy poczytać sobie otatnie wiadomości o rodzącym się partnerstwie Zachód-Rosja by uzmysłowić sobie, że nikomu na Zachodzie nie zależy na takim konflikcie. USA mają swoje problemy na Bliskim Wschodzie, które są problemami strategicznymi, nie lokalnymi. Rosja w tej sytuacji jest postrzegana przez USA jako potencjalny... sojusznik przeciw Iranowi, który wydaje się być obecnie wrogiem nr 1 naszego strategicznejo sojusznika zza oceanu. A atutów do zaoferowania w tej grze Rosja troszeczkę ma - udostępnienie baz czy przestrzeni powietrznej w swych państwach satelickich (tym bardziej, ze kilka z nich weszło z powrotem na orbitę Moskwy ostatnio), powstrzymanie się od dozbrajania Teheranu, wykorzystanie swej sieci wywiadowczej i powiązań w krajach Bliskiego Wschodu do dostarczania informacji służbom USA. Europejscy członkowie NATO również już od jakiegoś czasu dryfuja na zbliżenie z Rosją z różnych przyczyn - wspólne interesy, otwarcie rosyjskiego rynku. Europa Zachodnia zdaje się zawiązywać wpółpracę bazującą na polityce energetycznej, w której podtekście jest maksymalne uniezależnienie od energetycznego dyktatu Stanów Zjednoczonych, które przejmują kontrolę nad coraz większym obszarem bogatym w złoża ropy naftowej. Sprzeczność tych dążeń jest tylko pozorna. USA musza zapewnić sobie spokój od strony Rosji, bo mając swe siły związane wojną Afganistanie i kryzysem w Korei nie mogą sobie pozwolić na dalsze dzielenie uwagi politycznej i militarnej jesli poważnie chcą myśleć o konflikcie zbrojnym z Iranem. W związk z tym "odpuszczają" na innych arenach, co powoduje powstanie próżni uwagi, co momentalnie jest zapełniane przez mniejszych rozgrywających.

Wytwarza się kalka sytuacji katyńskiej z lat 40-tych XX wieku. Alianci nie chcąc tracić potężnego sojusznika "zamiatają pod dywan" drobne kłopoty mniejszego, bo dla "dobra większej sprawy" zwykle poświęca się mniejszą. Czytając zwrot "dla dobra sprawy" proszę nie pomylić go czasem ze zwrotem "dla sprawy dobra". Tu zmiana szyku ma decydujące znaczenie w treści. Bo tu nie o "dobro" toczy się gra.

Do czego zmierzam - gdyby ktokolwiek znalazł bezsporne dowody na zaangażowanie "osób trzecich" będzie musiał stanąć przed arcytrudnym wyborem co z tym zrobić mając w świadomości skutki takiego kroku. Bo skutek nasuwa się sam - konflikt z Rosją. Prawdopodobnie konflikt w osamotnieniu, a wiec z góry skazany na porażkę. Czy w takiej sytuacji narażać państwo i naród na niewyobrażalne cieprienia? Czy warto zapłacić tak straszną cenę za prawdę?

Powiem - byłby to wybór pomiędzy życiem w zakłamaniu, w złotej klatce, a wolnością. Tak jak w filmie Matrix - wybór pomiędzy czerwoną a niebieską pigułką. Neo wybrał pigułkę czerwoną - pigułkę prawdy. Czerwony jest równocześnie kolorem oznaczającym cierpienie, a więc wybrał odkrycie prawdy oraz związane z tym cierpienie.

Czas nie pozwala mi na dalsze rozwinięcie tych myśli w dniu dzisiejszym. Proszę potraktować tę notkę jako część pierwszą większych rozważań, jako część większej całości. Dlatego proszę ostrożnie z wnioskami. Nie jestem czynnie zaangażowany politycznie. To, że akurat na moją pierwszą notkę wybrałem próbę odpowiedzenia sobie na pytanie "co by było gdyby okazało się, że to zamach" wynika z tego, że wyniki rozważań sa najbardziej dramatyczne.

W następnych notkach zajmę się próbą odnalezienia odpowiedzi na pytanie "co, jesli to błąd pilota spowodowany naciskami?" oraz próbą analizy motywów, argumentacji i sposobów dyskusji stron, które obserwują tu na salonie. Ale to nie wcześniej niż po powrocie, czyli mniej więcej za tydzień.

Dziękuję za uwagę.

 

Aetius
O mnie Aetius

Jestem tym wszystkim, co ukazuje się po odrzuceniu tego, czym nie jestem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka